Shopping Cart

“W Ukrainie przez cztery lata walczyliśmy o zdrowie naszego synka, by zacząć wszystko od nowa w Krakowie” — mama chłopca z autyzmem

Uciekając przed wojną kijowianie Oksana Korotieeva i jej mąż Pawło byli gotowi pokonać tysiące kilometrów: wszystko dla dobra ich syna, sześcioletniego Mykołki.

Rankiem 24 lutego mieszkająca we Francji ciotka Oksany zadzwoniła do siostrzenicy i zaprosiła ją do siebie. Jednak rodzina nie pozostała w tym kraju długo. Bezpieczną przystań znaleźli w Polsce, chociaż nie znali języka polskiego i nie mieli tam krewnych ani znajomych.

“Nasz chłopczyk ma autyzm kobieta dzieli się z UAinKrakow.pl. I nie mogliśmy pozwolić, by wojna przekreśliła cztery lata walki o jego zdrowie i przystosowanie społeczne”. 

“Aby pomóc synowi przejechaliśmy pół Ukrainy”

Zaburzenia rozwojowe układu nerwowego u małego Mykoły zdiagnozowano gdy miał dwa lata. Od tego czasu zaczęły się jego wizyty u lekarzy i w ośrodkach rehabilitacji dziecięcej.

Rodzice nie szczędzili ani czasu, ani pieniędzy, ani energii dla syna: konsultowali się ze specjalistami z całej Ukrainy, zapisali go na zajęcia na basenie i na rolki; z dzieckiem pracowało dwóch logopedów i dwóch neuropsychologów. 

“W szpitalach niestety niewiele uwagi poświęca się dzieciom z autyzmem, dlatego zwracaliśmy się głównie do prywatnych specjalistów. Przejechaliśmy pół kraju, ale trafiliśmy na naprawdę dobrych terapeutów” mówi Oksana. 

Kobieta codziennie wstawała o świcie, by przygotowywać specjalne posiłki dla syna, który musi być na diecie bezglutenowej i bezkazeinowej. Następnie wkładała wszystko do toreb termicznych, sadzała Mykołę na tylnym siedzeniu, torby z jedzeniem kładła z przodu i patrząc na zegar odpalała samochód. Pierwsze zajęcia rozpoczynały się o 9:30. Następnie kobieta musiała przedostać się z prawego brzegu Dniepru na lewy, a potem wrócić, aby Mykoła mógł dotrzeć do wszystkich specjalistów.

Wieczorem Oksana ćwiczyła z chłopcem, pomagała mu rozwijać koordynację ruchową, motorykę małą i dużą. Przed pójściem spać czytała synkowi bajki. Oksana prawie nie miała czasu dla siebie. Jednak poświęcenie kobiety opłaciło się: Mykoła w końcu zaczął mówić i stopniowo zaczął czytać i pisać. 

Rodzice zauważyli również zmiany w zachowaniu syna — chłopcu zaczęły się podobać zajęcia grupowe. Ponadto, jeśli matka musiała wyjechać, mógł już zostać sam z ojcem. 

Ucieczka przed wojną

Trwało to do 24 lutego 2022 r., kiedy rosyjskie wojska przeprowadziły potężne naloty na stolicę Ukrainy. “W nocy z 23 na 24 lutego w ogóle nie zmrużyłam oka. Nie dlatego, że miałam przeczucie Oksana smutno się uśmiecha. Tak się złożyło, że tej nocy mieliśmy konsultację online z lekarzem z USA, a ze względu na różnicę czasu zakończyliśmy rozmowę dopiero o 4:30. Już miałam iść spać, gdy nagle usłyszałam wybuchy”. 

Małżeństwo w pośpiechu spakowało swoje rzeczy. Zabrali trochę ubrań, paszporty, dokumenty medyczne syna i trochę dziecięcych książek. Do ostatniej chwili Oksana i Pawło nie wierzyli, że rozpocznie się wojna na pełną skalę. 

Po wydostaniu się z Kijowa rodzina postanowiła jechać w stronę zachodniej granicy. Jednak w połowie drogi wiadome już było, że zabraknie paliwa, dlatego rodzina zatrzymała się u rodziców Oksany w Obuchowie w obwodzie kijowskim. Małżonkowie wierzyli, że wkrótce wszystko wróci do normy. Wiadomości nie budziły jednak nadziei wojska rosyjskie zbliżały się do stolicy. Oksana bała się o życie syna i postanowiła uciekać. 

Jedyną krewną Oksany mieszkającą za granicą była jej ciotka. Właśnie do niej do Francji wyjechała rodzina. Jako ojciec niepełnosprawnego dziecka, Pawło został przepuszczony przez granicę bez żadnych dodatkowych pytań.

 “Miałam szczęście — mówi kobieta. — Znalezienie się samemu w obcym kraju z małym dzieckiem na ręku, które dodatkowo wymaga szczególnej opieki, to prawdziwe wyzwanie. Mąż jest moim wsparciem, pocieszeniem: otrze łzy i podniesie mnie na duchu”. 

Z Francji do Polski

Ukraińcy nie zatrzymali się na długo w Europie Zachodniej. Głównym powodem była bariera językowa. W Ukrainie Oksana dużo rozmawiała ze specjalistami, którzy pracowali z jej synem. We Francji czuła się całkowicie zdezorientowana i nie wiedziała, do kogo się zwrócić.

“Mam koleżankę, którą poznałam przez portale społecznościowe, osobę niezwykle empatyczną. Kiedy zapytałam ją w desperacji: “Gdzie powinniśmy pójść? Nikt nigdzie na nas nie czeka” i zalałam się łzami przez telefon, ona poradziła, żebym pojechała do Polski. Powiedziała, że ​​tu są rozwinięte ośrodki rehabilitacyjne i jest wielu specjalistów z Ukrainy, a także ukraińskich rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi. Mogliby nam pomóc odnaleźć się w nowym miejscu” wyjaśnia swój wybór kobieta.

“Nie wiedzieliśmy nawet, gdzie spędzimy noc. Myśleliśmy: “Przyjedziemy do Polski i Bóg nas tam poprowadzi”. Po drodze zadzwonił do nas kierownik męża i zaoferował pomoc. Za pośrednictwem osób trzecich znalazł kontakt do Iryny, Ukrainki mieszkającej w Krakowie. To był dla mnie szok, że od razu zgodziła się przyjąć nas, nieznajomych, do swojego domu. Wydawało mi się, że wszyscy się od nas odwrócą, nie będą chcieli kłopotów. I tutaj ktoś okazał zrozumienie” dodaje Oksana.

Rodzina nie planowała być u Iryny dłużej niż tydzień, ale poszukiwania mieszkania przeciągały się przez miesiąc. W marcu wszystko w Krakowie było pełne ludzi: hotele, hostele. Znalezienie mieszkania do wynajęcia bez pośredników również było niezwykle trudne. W końcu Oksana i Pawło zwrócili się do różnych agencji nieruchomości. W dwóch firmach po prostu słodko się do nich uśmiechali i dopiero w trzeciej – najdroższej – udało się znaleźć dla rodziny jednopokojowe mieszkanie o powierzchni 40 mkw.

“Z Polski wrócimy tylko do domu”

Pytam, czy przeprowadzka z Francji do Polski miała sens.

“Oczywiście. Polacy to bardzo wrażliwi i cierpliwi ludzie. Mąż mógłby znaleźć dobrze płatną pracę w Kanadzie, ale z Polski chcemy wrócić prosto do domu. Nie można znaleźć drugiego kraju, który ma kulturę i wartości duchowe tak podobne do naszych. Polacy to nasi prawdziwi bracia” — odpowiada Oksana i dodaje, że do nowego środowiska pomógł im przystosować się Patchwork (organizacja publiczna, która opiekuje się rodzinami migrantów z niepełnosprawnymi dziećmi).

“Wszystkie rodziny należące do naszej społeczności są ze sobą tak blisko, że konsultujemy najdrobniejsze szczegóły, np. gdzie ostrzyc dzieci. Zawsze wiesz, że masz do kogo się zwrócić, masz z kim porozmawiać i cieszyć się z najmniejszych sukcesów syna. Ta jedność daje nam poczucie bezpieczeństwa. Jest to nieocenione w warunkach, gdy jesteś daleko od domu, a twój kraj jest w stanie wojny”. 

Oksana przyznaje, że na początku Mykołę bardzo martwiła przeprowadzka do nowego kraju: chłopiec nie znał języka, którym posługują się inne dzieci na placu zabaw, nie rozumiał, dlaczego przyjechali tutaj zamiast zostać u cioci we Francji, zastanawiał się, dlaczego dziadek i babcia nie byli z nimi, a zostali w Ukrainie. Aby uspokoić syna, Oksana musiała być przy nim cały czas, nawet w nocy. 

Teraz Mykoła zaczął przyzwyczajać się do życia w nowych warunkach, a nawet poszedł do przedszkola. Tam zajmują się nim głównie nauczyciele komunikujący się w języku ukraińskim. Mimo to chłopiec stawia już pierwsze kroki w nauce języka polskiego.

 

Powrót Łusi: jak ulubiona zabawka Mykołki „przyjechała” do niego z Kijowa 

Symbolem tego, że Mykołka zaczął czuć się w Krakowie niemal jak u siebie stał się „powrót” jego ulubionej zabawki Lusi. 

Jak mówi Oksana, kilka lat temu rodzina spędzała wakacje nad Morzem Azowskim. Tam chłopiec zaprzyjaźnił się ze sprzedawcą kukurydzy Nurlanem. Pod koniec wakacji mężczyzna zabrał Mykołę do sklepu i zaproponował mu, by wybrał sobie dowolną zabawkę, która będzie mu przypominać morze. Chłopak natychmiast wskazał na puszystą różową meduzę z dużymi niebieskimi oczami. Mykoła nazwał ją Lusia.

“Kiedy wybuchła wojna, zebraliśmy się bardzo szybko i zabraliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Niestety Lusia została w Kijowie. Jednak kiedy pierwszy raz trafiłam do biura Patchwork, wśród zabawek zauważyłam naszą Lusię — nową, tylko o pół tonu jaśniejszą od ulubionej zabawki Mykołki, ale z tymi samymi pięknymi oczami”. 

“Czemu wzięłaś tylko jedną zabawkę? — zapytano ją w fundacji. — Weź więcej. Jest tak wiele rzeczy, które mogą zainteresować malucha!”. W odpowiedzi kijowianka tylko się uśmiechnęła: “Nie macie pojęcia, ile ta meduza dla nas znaczy. To jest Lusia! Wróciła do nas z Ukrainy”. 

Kiedy Oksana wróciła do domu i pokazała synowi kopię jego ulubionej zabawki, ten od razu krzyknął: “Luuusiaaaa! Mamo, Lusia do nas przyszła! Z Kijowa!”. Chłopak nie zauważył, że zabawka ma inny odcień i aby nigdy więcej nie rozstawać się ze swoją przyjaciółką, przypiął ją do swojego plecaka.      

Marzenia o pracy

Obecnie rodzina utrzymuje się z dochodów ojca. Pawło pracuje zdalnie dla ukraińskiej firmy telekomunikacyjnej i odpowiada za dostarczanie Ukraińcom Internetu.

Natomiast Oksana opiekuje się synem, a większość wolnego czasu poświęca nauce języka polskiego.

“Zacznę myśleć o pracy, kiedy będę wiedziała, że ​​mój synek spokojnie może spędzić beze mnie pół dnia. Że nie będzie płakał, będzie się dobrze czuł w szkole, a kiedy będę go stamtąd zabierała, jego oczy zabłysną radością” — dzieli się kobieta. 

W przyszłości Oksana chciałaby pracować w swoim zawodzie — jako projektantka tekstyliów. Wcześniej prowadziła własną szwalnię i przyjmowała wiele zamówień. Kiedy jednak urodził się Mykoła, kobieta przestała pracować. Zaledwie pół roku przed rozpoczęciem wojny na pełną skalę Oksana zaczęła powoli wracać do pracy.

“Projektowaniem tekstyliów nie tylko zarabiam na życie: to moja pasja, to rozpala ogień w moim sercu. Bardzo lubię kontaktować się z ludźmi i sprawiać im radość. Zobaczylibyście moich klientów! Wybierając materiał, głaszczą go tak jakby głaskali kotka i już wyobrażają sobie, jak te zasłony będą wisieć w ich domu. Kiedy wojna się skończy, pierwsza przyjadę do Ukrainy i będę pracowała nad pięknem w ukraińskich domach marzy kobieta. Powstaną nowe domy, stare zostaną odbudowane, a moje designerskie zasłony pomogą stworzyć przytulność i przywrócić ludziom spokój i poczucie domu. Ponieważ to takie szczęście — dekorowanie swojego domu!”.

Tekst został stworzony w ramach projektu „Między Innymi”, realizowanym przez Fundację „Instytut Polska-Ukraina” przy wsparciu „VOICE Amplified”. W ramach inicjatywy na portalu „UAinKrakow.pl”co czwartek będą ukazywały się artykuły o osobach z niepełnosprawnością, które z powodu wojny przyjechały z Ukrainy do Krakowa.

Цей текст можна прочитати українською за посиланням.

 

Tekst: Natala Glej
Zdjęcia: Ewa Dosuża

 

Partnerzy:

Fundacja Instytut Polska-Ukraina

Klub Ukraiński w Krakowie - Fundacja Zustricz

The Jewish Community Centre of Krakow

Salam Lab, Laboratorium Pokoju.

Szlachetna Paczka -Pomoc potrzebującym - ubogim, dzieciom, seniorom, chorym i niepełnosprawnym.

NIĆ. Kawiarnio-księgarnia.