Shopping Cart

“Mama dla wszystkich”: historia uchodźczyni z Ukrainy, która opiekuje się siostrą z zespołem Downa i walczy z rakiem

47-letnia Natala siedzi na ławce i grzecznie czeka na swoją starszą siostrę. Ta podchodzi i daje Natali do ręki dwie duże śliwki. “To dziewczyny przekazały ci prezent” — kiwa głową w kierunku rynku. Pomagając siostrze wstać, przedstawia nas. “To jest moja córeczka – mówi Tetiana i delikatnie ściska dłoń Natali. — Może być Pani zdziwiona, ale tak ją nazywam: córką, nie siostrą”. W kobiecym głosie jest tyle czułości i miłości, że mimowolnie się uśmiecham. Nataliia Shevchenko ma zespół Downa. Po śmierci rodziców 64-letnia Tetiana Bundiuk zastąpiła jej ojca i matkę. Wojna wypędziła siostry z rodzinnego Dniepru. Tak znalazły się w Krakowie.

“W pociągu ewakuacyjnym w naszym przedziale jechało 11 osób. W innych było nawet 16”

W Dnieprze mieszkaliśmy w dużym domu. Wszystko było tam zaaranżowane na potrzeby Natali. Na przykład siostra nie może kąpać się w wannie. Kabina prysznicowa jest za śliska — może upaść i się zranić, więc zorganizowaliśmy w łazience coś w rodzaju hammamu. Siostra może wygodnie usiąść, a woda spływa do dziury w podłodze” — opowiada Tetiana.  

Po wybuchu wojny uciekli do Polski w siódemkę: Tetiana, jej siostra Natala, córka Tetiany Lidiia z synami Illą i Danyłem, Pawło (kolega z klasy Illi, wychowywany przez dziadków w Dnieprze) i krewna Anastasiia. Mieszkają razem w dużym mieszkaniu na ostatnim piętrze starej kamienicy. 

Z rodzinnego miasta wyjechali w połowie marca. Tetiana widziała jak bardzo jej siostra stresuje się wojną, więc bała się o jej zdrowie. “Mieliśmy szczęście, że kiedyś pracowałam na kolei. Skontaktowałam się z byłym zarządem i pozwolono nam wsiąść do pociągu nie na dworcu, ale w miejscu, gdzie stoją wagony. Na peronie byłoby to niemożliwe” — wspomina kobieta. W ich przedziale było 11 osób, w tym niemowlę. W innych przedziałach jakimś cudem zmieściło się 16 osób. Nikt wtedy nie myślał o wygodzie.  

W 2014 roku schroniła u siebie w domu 21 przesiedleńców

W polskim Chełmie na rodzinę czekali wolontariusze, z którymi zięć Tetiany był w stałym kontakcie telefonicznym, a stamtąd przewieziono ich do Krakowa. “Przez tydzień mieszkaliśmy w jednym z hoteli niedaleko lotniska. Całymi dniami szukaliśmy w Internecie ofert mieszkań do wynajęcia, ale nie było żadnej. Żadnej! Martwy punkt — rozkłada ręce kobieta. — Córka jakoś dawała sobie radę, a mi powiedziała, żebym wyobraziła sobie, że przyjechałam na wakacje. Ale jak to sobie wyobrazić?! Spanikowałam. Zawsze wszystkim pomagałam, a tutaj pierwszy raz w życiu czułam się zupełnie bezradna”.

Córka Tetiany Lidiia już po raz drugi została zmuszona do ucieczki przed kulami i pociskami — jej mąż pochodzi z Doniecka. Po ślubie para mieszkała w mieście Jasynuwata. Kiedy w 2014 roku na Wschodzie Ukrainy wybuchła wojna, Lidiia i jej mąż przeprowadzili się do domu jej mamy.

 “W naszym domu mieszkali przesiedleńcy z Krymu. Jak w bajce “Rękawiczka” — uśmiecha się przez łzy Tetiana. — Dwadzieścia jeden osób. Potem wyjechali gdzie kto mógł. Jedna rodzina została z nami przez rok. Znaleźli pracę, dostali miejsce w akademiku. Gdy pojechaliśmy na wakacje, poprosiliśmy ich, aby u nas zamieszkali, żeby dom nie był pusty i tak zostali na kolejne dziesięć miesięcy. Moja córka uwielbiała żartować: “Mamo, ilu nowych krewnych przywieziesz nam z wakacji?”, a ja odpowiadałam: “Ilu się przyklei!”. 

Kobieta mówi, że zawsze liczy na wsparcie Boga i dobrych ludzi, i pomoc zawsze przychodzi: “Wolontariusz, który się nami opiekował, zadzwonił do Lidy i powiedział, że znalazł dla nas mieszkanie, ale jest problem — bardzo drogi czynsz. Córka odpowiedziała: “Nie ma wyjścia. Mama panikuje. Jedziemy zobaczyć!”. Bez żadnej konsultacji z nami podpisała umowę najmu. Kiedy wróciła, powiedziała, że mamy pakować rzeczy, bo jutro przeprowadzamy się do nowego mieszkania”.

Właśnie wtedy polski rząd postanowił płacić osobom udzielającym schronienia uchodźcom 40 zł dziennie za osobę. W ten sposób rodzina wyszła z trudnej sytuacji. Nie płacą za mieszkanie, ale bardzo martwią się o to, co będą robić dalej, bo pracuje tylko Lidiia — jako cukiernik w restauracji. 

Dobrze, że Tetiana nadal ma ukraińską emeryturę, a dzięki wolontariuszom, których kobieta też nazywa swoimi dziećmi, rodzina szybko dowiaduje się, gdzie i jaką pomoc finansową czy paczkę żywnościową mogą otrzymać.

Za to jak Polacy nam pomagają — musimy się za nich modlić rano i wieczorem — mówi Tetiana. — Popatrzcie ilu jest teraz w Polsce Ukraińców. A Polacy jakoś się do nas dostosowują i dają nam możliwość adaptacji. Mam dużo znajomych. Wielu z nich rozjechało się po świecie i opowiadają, jak trudno jest im w Niemczech, jak trudny jest język niemiecki. Polska jest najbliższa nam — Ukraińcom. Jednak nigdzie nie będzie nam tak dobrze jak w naszej Ojczyźnie”.

Zastąpiła siostrze zarówno matkę, jak i ojca

Siedzimy w kawiarni. Zauważam, że Natala raz na jakiś czas kręci się na krześle. “Zbyt twardo?” — pytam, odwracając się do kobiety. “Ma nadwagę, więc trudno jest jej długo usiedzieć na krześle” — Tetiana odpowiada za nią. Natala wyciąga lewą nogę. Tetiana ściska jej stopę w buciku i pokazuje mi: “Rozmiar 31. Jak ma chodzić?”.

“W płetwach” — jej siostra komentuje i uśmiecha się. “Ach, jesteś żartownisiem — mówi łagodnie kobieta. — Przyszłyśmy dziś na spotkanie pieszo, bo było blisko domu. Zazwyczaj wieziemy Natalę na wózku”

“Gdybyście widzieli jak wolontariusze wynosili ją z pociągu ewakuacyjnego w Chełmie!” — opowiada Tetiana. “Trzymali mnie pod pachami” — dodaje Natala i pokazuje gestami, jak w tym czasie trzymała się uchwytów wózka. Mówi dosyć niezrozumiale, ale jeśli się uważnie słucha, to wszystko można zrozumieć. 

Oficjalnie Tetiana opiekuje się swoją siostrą już 12 lat. Opowiada, że zaczęła przygotowywać dokumenty adopcyjne jeszcze za życia rodziców. Jej ojciec, osoba niepełnosprawna z grupy I, doznał kilku zawałów serca, matka miała cukrzycę i kilka udarów. Obawiali się, że po ich odejściu Natala zostanie zabrana do Domu Pomocy Społecznej. Jednak niepotrzebnie się martwili: Tetiana nigdy nie postrzegała swojej młodszej siostry jako ciężaru. Kiedy sędzina zapytała, jak udowodni, że kocha siostrę, kobieta początkowo była zdezorientowana, ale szybko opanowała się i odpowiedziała pytaniem na pytanie: “A jak Pani udowodni, że kocha swoje dziecko?”.

Natala jest bardzo pozytywna, próbuje rozmawiać i czytać. Uwielbia kolorować obrazki i pisać. Jednym z jej ulubionych zajęć jest przepisywanie do zeszytu zasad ruchu drogowego. Byłoby bardzo dobrze, jeżeli mogłaby uczęszczać na zajęcia rehabilitacyjne na basenie, ale basen musi być przystosowany dla osób niepełnosprawnych w wygodne stopnie i poręcze. Rodzina nie wie gdzie znaleźć taki basen w Krakowie.

“Mój świętej pamięci mąż (niestety opuścił ten świat szybciej niż moi rodzice) bardzo kochał Natalę. Moja córka, zięć i wnuki też ją kochają. Zawsze będziemy o nią dbać” — zapewnia Tetiana.

Kobieta bardzo lubi wyszywać koralikami ikony i obrazki, a także robić z koralików biżuterię. Miała w domu maszynę do haftowania. Teraz, jak mówi, nie ma wystarczająco dużo materiałów do kontynuowania swojego hobby. “I chyba czasu, bo musisz opiekować się całą rodziną?” — pytam. “Lida pomaga. Kiedy ma weekend, to lepi pielmieni. Nasi chłopcy, wiesz, są kapryśni” — uśmiecha się Tetiana.      

W Polsce kobieta dowiedziała się, że ma raka

Kobieta bierze głębszy oddech i mówi, że tutaj, w Polsce, zdiagnozowano u niej raka w III stadium zaawansowania.

Od kilku lat miała problemy ze zdrowiem. Dwa razy w roku była przyjmowana do szpitala z powodu problemów z sercem i ciśnieniem krwi. “Dodatkowo cierpię na zwyrodnienie stawów. Ale to są drobiazgi, tak jak u wszystkich innych” — Tetiana macha ręką. Wojna i związany z nią stres dały o sobie znać.

W maju, biorąc prysznic, kobieta zauważyła zmiany w piersiach. To ją zmartwiło, więc szybko umówiła się na wizytę u lekarza rodzinnego. Po zbadaniu lekarka skierowała ją na mammografię i biopsję. Badania potwierdziły najgorsze obawy.

W październiku Tetiana miała pierwsze cztery serie chemioterapii. Następnie kobiecie będzie usunięto pierś dotkniętą nowotworem, a potem jeszcze poddano ją czterem seriom „chemii”. “Poradzi Pani sobie — staram się ją pocieszyć, choć nie bardzo mi się to udaje. Trudno pocieszyć kogoś, kogo poznałeś mniej niż godzinę temu. — Ma Pani dla czego i dla kogo żyć!”.

Nawet w to nie wątpię. Nie mam innych opcji — zapewnia Tetiana. — Otaczają mnie najlepsi ludzie na świecie. Nawet wolontariuszka Chrystyna jeździ ze mną do wszystkich lekarzy i pomaga w tłumaczeniu, a ona sama ma dziecko na wózku”. 

Natala, słuchając opowieści swojej siostry, próbuje naciągnąć dwa końce swojej polarowej kurtki, aby zakryć nimi klatkę piersiową. “Nie martw się, wszystko będzie dobrze” — uspokaja ją matka Tania. “Nie denerwuję się” — Natala mamrocze pod nosem. “Jakbym Cię nie znała”, — odpowiada jej starsza siostra i znowu patrzy na bliską osobę tak, jak matka patrzy na swoje dziecko.

Tekst został stworzony w ramach projektu „Między Innymi”, realizowanym przez Fundację „Instytut Polska-Ukraina” przy wsparciu „VOICE Amplified”. W ramach inicjatywy na portalu „UAinKrakow.pl”co czwartek będą ukazywały się artykuły o osobach z niepełnosprawnością, które z powodu wojny przyjechały z Ukrainy do Krakowa.

Цей текст можна прочитати українською за посиланням.

 

Tekst: Natala Glej
Zdjęcia: Iryna Myronenko

Partnerzy:

Fundacja Instytut Polska-Ukraina

Klub Ukraiński w Krakowie - Fundacja Zustricz

The Jewish Community Centre of Krakow

Salam Lab, Laboratorium Pokoju.

Szlachetna Paczka -Pomoc potrzebującym - ubogim, dzieciom, seniorom, chorym i niepełnosprawnym.

NIĆ. Kawiarnio-księgarnia.